Wraz z rosnącą popularnością waporyzacji coraz więcej osób rozważa porzucenie klasycznego palenia marihuany na rzecz inhalacji bezdymnych. Większość użytkowników zadaje sobie jednak pytanie o efekty – czy waporyzator będzie w stanie upalić nas równie mocno co np. bongo? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy eksperta z zakresu waporyzacji.
Porzucenie klasycznego palenia na rzecz waporyzacji wiąże się z szeregiem korzyści, spośród których większość jest bezdyskusyjna – waporyzacja jest bez porównania zdrowsza i bardziej dyskretna od palenia, wdychanie smacznej pary jest zaś znacznie przyjemniejsze od wdychania gryzącego dymu. Większość osób rozważających przestawienie się na taką formę konsumpcji marihuany zadaje sobie pytanie w pełni uzasadnione z punktu widzenia rekreacyjnego palacza – czy waporyzacja klepie równie mocno jak palenie? Czy vaporizer przenośny upali nas równie mocno jak bongo? Aby rozwiać te wątpliwości postanowiliśmy stworzyć niniejszy artykuł, o pomoc prosząc eksperta z zakresu waporyzacji.
Moc pary z waporyzatora
Często możemy zetknąć się z informacją, że waporyzacja marihuany daje mocniejsze efekty od jej palenia oraz że jest to bardziej wydajna metoda przyswajania kannabinoidów. Z drugiej strony, część użytkowników waporyzatorów twierdzi, że nie jest w stanie osiągnąć rezultatów równie mocnych co np. podczas palenia z bonga. Jak jest naprawdę? Większa wydajność waporyzacji oraz mocniejsze efekty z niej płynące są związane ze skuteczniejszym przyswajaniem kannabinoidów, przede wszystkim THC. Paląc jointa czy bongo, czyli spalając marihuanę, wraz z dymem przyswoimy jedynie do 25% THC zawartego w marihuanie, reszta ulegnie zniszczeniu na skutek zbyt wysokiej temperatury. Korzystając jednak z wysokiej klasy waporyzatora, jak np. Mighty Vaporizer, możemy przyswoić nawet do 80% THC. Rachunek jest więc prosty – z takiej samej ilości suszu wyciągniemy znacznie więcej THC, czego skutkiem będzie znacznie mocniejsze działanie. Skąd więc narzekania części użytkowników? Powodów może być co najmniej kilka. Pierwszym z nich może być korzystanie z niskiej jakości waporyzatora. „Ciężko oczekiwać, że najtańsze, plastikowe vaporizery, jak np. Titan 2 Hebe czy Snoop Dogg G Pen, dostarczą wrażeń porównywalnych ze znacznie droższym sprzętem renomowanych producentów. Tego typu zabawki udające waporyzatory po prostu nie mają zdolności do równie skutecznego wydobywania kannabinoidów z suszu. Efekty inhalacji są więc mizerne i dodatkowo wzbogacone aromatem topionego plastiku i rozgrzanej elektroniki – nic więc dziwnego, że tak rozumiana „waporyzacja” może być źródłem rozczarowania.” – komentuje w rozmowie z nami Ryszard Fazowski z VapeFully. Powód może być jednak całkiem inny – doznania płynące z waporyzacji różnią się od tych po paleniu z racji na brak toksyn zawartych w dymie oraz brak tytoniu, który często jest używany podczas klasycznego palenia.
Doznania z waporyzacji a doznania z palenia
Pomimo mocniejszego działania samej marihuany, związanego z przyswajaniem większych ilości THC, para z waporyzatora pozbawiona jest szeregu toksyn uwalnianych podczas spalania. Do toksyn tych należy m.in. tlenek węgla (popularnie nazywany czadem), benzen oraz liczne substancje smoliste – łącznie w dymie z marihuany jest około 400 różnych toksyn, gdy zaś zostanie ona zmieszana z tytoniem, wówczas liczba ta rośnie do nawet 4000 różnych szkodliwych związków. Przyswajanie toksyn połączone z niedotlenieniem mózgu (wynikającym z wdychania dymu) silnie wpływa na to, jak odbieramy działanie marihuany – taka kombinacja sprawia, że jesteśmy o wiele bardziej ociężali, „zamuleni” i wbici w fotel. Dodanie tytoniu jedynie potęguje te odczucia. Para z waporyzatora jest z kolei pozbawiona tych szkodliwych związków, dzięki czemu odczuwamy jedynie działanie samej marihuany. W rezultacie doznania są o wiele bardziej energetyczne – pomimo mocniejszego haju mamy więcej siły i ochoty do działania, więcej nam się chce i czujemy się lżejsi. „Jest dokładnie tak jak pan mówi – wiele osób myli podtruwanie się toksynami z działaniem samej marihuany. Jeśli za punkt odniesienia przyjmiemy przytrucie szkodliwymi związkami, to tak, palenie da mocniejsze efekty, są to jednak efekty negatywne, szkodliwe dla zdrowia i nie mające nic wspólnego z działaniem suszu samego w sobie. Sama marihuana działa o wiele mocniej kiedy jest waporyzowana, o czym zresztą rozmawialiśmy przed chwilą.” – dodaje cytowany wcześniej ekspert.
Czy waporyzator upali Cię mocniej niż bongo?
Mając powyższe informacje, postarajmy się więc odpowiedzieć na pytanie zadane na wstępie – czy waporyzator może upalić nas mocniej niż bongo? „Tak, dobrej jakości waporyzator zapewni nam zdecydowanie mocniejsze doznania niż bongo. Będą one jednak po prostu nieco inne – będziemy lżejsi, mniej „zamuleni” i bardziej chętni do działania. Co nie znaczny, że przy pomocy waporyzatora nie damy radę osiągnąć tzw. efektu couchlock, czyli wbicia w kanapę – to jak najbardziej możliwe, wystarczy po prostu nieco podkręcić temperaturę waporyzacji.” – odpowiada Ryszard Fazowski reprezentujący sklep z waporyzatorami VapeFully. Nie ma więc sensu obawiać się o siłę doznań płynących z waporyzacji. Mogą one być równie mocne co po paleniu, dodatkowo zaś nie będziemy faszerować się toksynami zawartymi w dymie.